Dworzanin królewicza Jakóba
I.
Pod niefortunnemi auspicyami rozpoczął się rok Pański 1673-ci.
Potencya turecka znów się ruszyła, a król Michał Korybut Wiśniowiecki dogorywał.
Mówiono już o tem powszechnie, to też u imci pana Golańskiego wojskiego Bełzkiego w Uhrynowie, ilekroć zebrali się łaskawi sąsiedzi, rozpoczynała się natychmiast dyskusya,
kogoby obrać królem, gdy słabowity syn Jeremiego Wiśniowieckiego oczy zamknie.
Nie brakło w kraju mężów i rodów sławnych, jednakże niefortunny ostatni wybór odradzał Piasta.
Grożące niebezpieczeństwo od Turków nasuwało pytanie, czy nie lepiej po zgonie dogorywającego króla, poszukać sobie potężnego sprzymierzeńca, w którym z monarchów Europy,
ofiarując mu koronę.
Lecz imci pan wojski marszczył czoło chmurnie, z jego przyjaciół wymówił imię obcego księcia, jako kandydata do tronu, co gdy spostrzegli przyjaciele naglili, by przyznał się,
za kim jego serce, czy rozum przemawia, odpowiedział:
— Czekam ukończenia wojny z bisurmanami; czyje skronie Mars laurem zwycięstwa ustroi, temu oddałbym rad berło i koronę.
Za Piastem był przeto...
Nieszczęsny traktat Buczacki, wstydem palił jego serce, gotów był na kolana paść przed każdym, za którego sprawą potęga niewiernych byłaby złamaną i upokorzenie pomszczone.
Zabrawszy na mocy pokoju buczackiego potężną twierdzę Kamieniec i zmusiwszy Michała Wiśniowieckiego do obietnicy płacenia haraczu, rozgospodarowali się Turcy w zdobytych nad
Dniestrem ziemiach i pragnęli nowych zdobyczy, o Lwów nawet się kusząc.
Postanowiono tedy zerwać układy Buczackie.
Wielki hetman koronny Jan Sobieski, pośpieszył na czele nielicznych, lecz dobranych hufców, przeciwko Osmanom.
Był dzień świąteczny cichy i pogodny; pan wojski z rodziną, którą składali żona, syn dwunastoletni i córeczka dziesięć wiosen licząca, siedział na ławie przed domem,
wpatrzony w dal, zasępiony mocno, wzdychając ciężko od czasu do czasu.
— Co ci takiego, panie Janie?
— zapytała go małżonka — wzdychasz, jak gdyby nieszczęście wisiało nad nami, a przecież chwała niech będzie Najwyższemu, zdrowić jesteśmy wszyscy, urodzaje zapowiadają
się niezgorzej, Golański mocniej jeszcze westchnął.
— Jak się nie frasować, kiedy nie mogę razem z drugimi pójść na Turków — odparł z nowem westchnieniem.
— Nie grzesz, Janie sarkaniem, dziękuj Bogu, że ponoć fortuna znów się ku nam zwróciła — odparła pani Hanna.
— Nuda cię kusi, każ dosiąść chłopcu cisawego, niech harce na dziedzińcu wyprawia.
Wojski uśmiechnął się.
— Człek choć stary, zawdy dzieciakowi podobny; potrzebna mu kara i nagroda — rzekł łagodnie.
— Ot, po twoich słowach pierzchł smutek.
To powiedziawszy, zwrócił się do syna.
— Jaśku! biegnij do stajni po cisawego, a i mego przyprowadź, poharcujemy razem — dodał.
Chłopiec, który w milczeniu słuchał rozmowy rodziców, zerwał się teraz raźno i niebawem powrócił na dzielnym wierzchowcu, wiodąc za sobą drugiego.
Marysia aż w ręce klasnęła z radości.
— Zuch z naszego Jaśka — zawołała.
Ojciec pogładził jej płowe włosy, poczem wstał, by dosiąść swego karosza, gdy pani Hanna wskazała ręką na gościniec.
— Jakaś drużyna tu ciągnie, — rzekła — może z wojny wracają.
Wojski dłonią oczy przysłonił.
— Nieinaczej — odparł — świecą na nich pancerze, odprowadź Jaśku konie; goście jadą, dobra nasza!
Dwór Uhrynowski wznosił się wśród pól rozległych, na które z ganku oko mogło biedz swobodnie.
Wojski poszedł ścieżyną wydeptaną wśród tych zielonych pól do gościńca, którym jechało w tej chwili kilkunastu jeźdźców.
— Witajcie bracia! — zawołał zdala.
— Raczcie wstąpić do mego lichego domku.
Czem chata bogata, tem rada. Zajedźcie choć miodkiem ochłodzić spieczone wargi.
Jeźdźcy nie dosłyszeli całej przemowy, jednak wyrazy: "witajcie bracia" głośniej wymówione, dobiegły ich uszu, więc dawszy koniom ostrogi, pośpieszyli ku przyzywającemu ich
gościnnemu gospodarzowi.
— My z pocztu wielkiego hetmana, który do Warszawy śpieszy, bo miłościwy król Michał, świeć Panie nad jego duszą! nie żyje! — rzekli!
— Wieść ta dobiegła nas na polu bitwy pod Chocimem.
— Prędzej niż mnie w domu — odparł wojski.
— Wieczne odpoczywanie racz dać Panie zmarłemu, a narodowi rozum, by godnego wybrał elekta.
— Lepiej niż ostatniego — odezwał się jeden z rycerzy.
— Nie potępiajmy umarłych, oni już przed sądem Bożym — przerwał wojski, a potem dodał: — Z oblicz waszych widzę, iż hetmanowi dobrze się wiodło na polu bitwy.
— Pod Chocimem rozgromił dwakroć liczniejszego nieprzyjaciela — odezwał się pan Marek Matczyński. — Kiedy ujrzeliśmy olbrzymi obóz Hussyna, większość traciła ducha.
Pac, Radziwił, Potocki radzili cofnąć się, ale Sobieski rzekł:
— Szyję mi utnijcie, jeśli ich nie wezmę!
I wziąwszy trzy kolumny piechoty, sam je powiódł, konia powierzywszy giermkowi.
— Odważnie, w imię Boga! — krzyknął na idących za nim, szablą torując sobie drogę.
Dopiero na pół strzału pistoletowego dosiadł konia, aby zdobyciem obozu Hasseynowego pokierować.
Piechota przebyła szczęśliwie wały, lecz konnica turecka naraz wypadła i otoczyła ją zewsząd, wówczas na znak dany przez hetmana, ruszyła hussarya i poszła naszym w pomoc.
Zawrzał bój zacięty, naciśnięci przez nas Turcy tłumami poczęli uciekać na most; chcieliśmy pogonić za nimi, gdy powstrzymał nas krzyk trwogi, który straszliwym głosem wzbił
się pod obłoki. Załamał się most, Dniestr porwał tysiące Muzułmanów, a my wkroczyliśmy jako zwycięzcy do obozu Husseyna.
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 Nastepna>>